Kryzys połowy miesiąca, czyli ustrzelić sobie projekt

You are currently viewing Kryzys połowy miesiąca, czyli ustrzelić sobie projekt

Przez wiele lat regularnie przeżywałam kryzys połowy miesiąca (o tym napiszę niżej). Był on związany z największą zmorą freelancera – pytaniem a co kiedy nie będzie zleceń? Dom zajęty przez komornika, dziecko zabrane do przytułku, samochód wystawiony na OLX i ciemność. Bo jak tu skutecznie ustrzelić Klienta za wszelką cenę? A przecież zawsze jest co robić…

Niekończące się możliwości

Po latach huśtawki, w końcu nastąpił ten moment, kiedy zrozumiałam, że wpisanie planowania, przy moim trybie pracy, w schemat zbieżny z pracą pełnoetatową jest bardzo mylne. Oczywiście, że możemy rozłożyć zlecenia w oparciu o stałych klientów, ale również żaden z nich nie jest wieczny. Natomiast pozyskiwanie nowych projektów jest po prostu… fajne. W końcu praca zdalna była mi potrzebna właśnie po to, aby nie tkwić w jednym miejscu przez 8 godzin, kiedy za oknem właśnie rozpoczyna się wiosna i najchętniej wyszłabym na spacer. Po to, aby codziennie robić coś innego i uciec od monotonni. Trzeba było po latach jasno się określić, czy stabilizacja, czy wolność. I ta wolność przeważyła, gdyż nieustannie u mnie wygrywa i daje mi radość. By znaleźć równowagę trzeba pamiętać, że nie wszystko da się przyspieszyć, czasami trzeba pozwolić mu płynąć w naturalnym tempie.

Nie bądź samotną wyspą

Współpraca to coś, co ciężko mi przechodziło mi dawniej przez gardło. Do momentu, kiedy pewnego dnia usłyszałam od pewnej osoby: dawaj ci pomogę to ogarnąć. I tak oto tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu, powoli zaczęłam budować stabilną pozycję. Potrzebowałam konkretnego project managera, który nie będzie mi słodził, lecz „walił między oczy”, często wyzwalając we mnie sporą dawkę bulgotu i gęgania. 😉

Natomiast pytając, rozmawiając i poszerzając grono znajomych o osoby, z których współpracy mogę skorzystać w razie większych projektów, zbudowałam solidne zaplecze. Otarło się to o dziesiątki branż, ale wiem, że nie da się byś specjalistą od wszystkiego i oddelegowanie zdań jest ważne. Byle tylko zbudować sobie solidne i uczciwe wsparcie, co daje nam możliwość rozmowy z Klientem o naprawdę różnorodnych zleceniach.

Ustrzel sobie projekt

No dobrze, a gdzie najlepiej pozyskiwać zlecenia? Tak naprawdę wszędzie. Reklama jest wszechobecna, a rynek ciągle nieograniczony. Kwestia tego, aby z determinacji przejść do spokojnego działania i budowania poduszki finansowej. Wówczas można uwolnić się od ciągłych myśli o braku zleceń i przeczekać słabszy czas.

Osobiście kanały pozyskania zleceń podzieliłaby na trzy podstawowe:

Grupy na Facebooku to ogromny potencjał pozyskania Klienta. A zadowolony Klient to spora szansa na kolejnego, który napisze do nas z polecenia. To też możliwość nawiązania relacji, które mogą zaowocować w przyszłości. Przede wszystkim każda osoba daje mi coś najcenniejszego – doświadczenie. Konkurencja jest spora, ale to nie oznacza, że należy się zrażać. Wystarczy po prostu być sobą, a trafia się z czasem na właściwe osoby,

Portale ogłoszeniowe – omijam. Większa część z nich zdominowana jest przez osoby, które chcą pozyskać wykonawcę jak najniższym kosztem (np. Oferia). To może być dobre miejsce przesiewowe dla tych, którzy dopiero zaczynają, chociaż nie jestem zwolenniczką pracy za darmo. Lepiej już doszlifować swoje umiejętności pracując non profit dla organizacji charytatywnej. Rzadko, bo rzadko, ale ustrzelę pojedyncze, ciekawe oferty na OLX czy Gumtree, dlatego polecam tam zerkać.

Rynek lokalny – lubię, aczkolwiek wymaga to pewnej determinacji. Tu konkurencja potrafi być najbardziej zacięta i cenowa, czego nie uznaję. Firmy z małego sektora w niedużych miejscowościach często dysponują stosunkowo niewielkim budżetem na działania marketingowe. Jednocześnie to jedna z najlepszych sieci poleceń. Taki Klient to często Klient specyficzny, gdzie dobrze posiedzieć osobiście w biurze, wypić kawę i po prostu wysłuchać. Z mojego doświadczenia wynika, że warto.

Kryzys połowy miesiąca

Termin został wymyślony na potrzeby… mnie. Połowa miesiąca to z reguły czas, kiedy domykam niektóre projekty i to też moment pozyskania Klientów na kolejne tygodnie. Czasami jest dzień, kiedy skrzynka mailowa milczy i chociaż w zapasie mam oferty, zdarzało mi się wpadać w panikę. Bo co, jeżeli jednak to milczenie potrwa zbyt długo? Odpowiedź jest jedna – wtedy zacznę się tym martwić. 🙂 Im więcej paniki, tym więcej chaosu. A im więcej chaosu, tym mniej pozyskanych zleceń. A przecież to nie wojna, a tak naprawdę złote czasy dla freelancera. Tylko trzeba spokojnie mierzyć do celu, czego i Wam życzę.

Dodaj komentarz